Szelerskich korzenie


Młyn Sowiniec historia

Sowiniec to była bardzo skomplikowana sprawa, ale zasadnicza do rozwiązania zagadki rodu. Nikt z rodziny  nie sięgał tak daleko pamięcią, nikt nie wiedział nic o  Sowińcu,  jedynie jak przez mgłę istniało,   wspomnienie ciotki Heleny Każmierczak z  Boguszynka wnuczki Marcina Szelerskiego, o jakimś młynie podobno w okolicach Kolniczek. Ale czy był to wiatrak, czy inny młyn tego  nie było wiadomo, czy w ogóle istniał taki młyn i czy był w posiadaniu Szelerskich , raczej jako legenda a nie  fakt. Po długotrwałych  poszukiwaniach udało się natrafić na  akt ślubu moich 3x pradziadków  z 3.05.1819 r.  Laurentiusa Szellera  z Rozalią Gmerek z Dębna koło Nowego Miasta córką Błażeja Gmerka  karczmarza z Dębna i jego małżonki Katarzyny Grala z wpisem, że Laurentius ( Wawrzyniec po polsku ) pochodzi z Sowińca. ( kopia dokumentu w  artykule Nazwisko Szelerski ). Jedyny Sowiniec jaki udało się natrafić to dzisiaj dzielnica Gostynia,, a kiedyś osobna wioska i majątek, ale to z oczywistych względów odpadało, bo w akcie ślubu był zapis, że Sowiniec jest w parafii Nowe Miasto.  Początkowo  nie było żadnych skojarzeń z młynem , raczej próba szukania  zaginionej wioski, osady lub majątku o tej nazwie. Wysłane maile do proboszcza w Kolniczkach i Nowym Mieście z zapytaniem  czy w ich parafii nie ma  jakichś sladów o zaginionym majątku, lub wiosce o nazwie Sowiniec , niestety pozostały bez odpowiedzi. I wreszcie w jednej z gazet z 1991r. " Wiadomości Nowomiejskie"  moja kuzynka Monika Vailler z d. Zenker , wspólna odkrywczyni  części historii rodziny Szelerskich , odnalazła stare nazwy i w nich "Sowiniec. "  Według wspomnień  pani Pelagii Hyżyk , starej mieszkanki Kolniczek, nazwa Sowiniec dotyczyła  ziemi : skręcając przed kościołem w lewo w starą polną drogę prowadzącą do Nowego Miasta, pas ziemi pomiędzy tą drogą, a rzeczką Kolnica rozpoczynając od kościoła aż do torów Kolejowych."

1. Średniowiecze

Od tego momentu  sprawa Sowińca nabrała tempa , wreszcie był  punkt zaczepienia i coś realnego nie tylko legenda.  Udało mi się odszukać mapę Gilly'ego z 1803 r.  na której  jest zaznaczony Zawiniec M. - pruska mapa to pisane po niemiecku i te kreski na rzeczce Kolnica  zdecydowanie sugerowały , że to może być młyn , własnie ten   z legendy .

W międzyczasie udało się odszukać, wiele średniowiecznych wpisów w dokumentach grodzkich o Kolniczkach, Kolnicach i Łaskawach i o stawie Nadolnym należącym do młyna Nadolnego zwanego później Sowiniec  i stawie Górnym. Kolnice i Łaskawy to wioskl sąsiadujące z Kolniczkami  dzisiaj nieistniejące, ale  zaznaczone na mapie Gille'go  poniżej.

" 1503 r. Wawrzyn Kolnicki zwany Lasek, wuj Jadwigi Nowomiejskiej żony Jarosława Nowomiejskiego z Rozdrażewa zapisuje swej żonie Barbarze Bielejewskiej po 50 grzywien posagu i wiana na 1/2 swej części Kolnic w pow. Pyzdry i 1/2 młyna zwanego Nadolny, 1/2 stawu należącego do tego  młyna i  1/2  dworu i domu.

Wpis o dolnym stawie

" 1517 r. Wawrzyn Kolnicki sprzedaje Janowi Wargowskiemu 1/2 wsi Kolnice  zwane Fryczowska ze stawem Nadolnym, który leży pomiędzy wsiami Kolnice a Kolniczki za 300 grzywien. "

Wpisy o stawie górnym.

" Jan Kolnicki  syn Wawrzyńca i Żernickiej, czasem zwany Rexta, Mikołajowi Kolnickiemu Masłkowi w 1524 r. dał  brzeg stawu w Łaskawach w zamian za używalnośc brzegu tegoż w Kolniczkach."

" 1535 r. Nobilitowany Maciej Kołacki cały stary swój staw we wsi  Kolniczki w powiecie kościańskim a także małą sadzawkę leżącą  " na wirzchowisku" tego stawu, włacznie z groblami tegoż stawu w zamian za wszystkie nadbrzeża stawu nowo zbudowanego, przez tegoś Macieja Kołackiego w tychże Kolniczkach w pow. kościańskim, Nobilitowanemu Marcinowi Kolnickiemu daje i drogą wymiany na zawsze rezygnuje za łącznie 943 złote polskie. "

Staw Górny musiał byc duży, leżał pomiędzy drogą z Kolniczek do Panienki a dzisiejszym cmentarzem czyli szeroki około 200 m. , a długością sięgał od Kolniczek aż do Łaskaw, które leżały  tuż przed dzisiejszą wioską Jadwigów, czyli na długości nawet 1 km. Dzisiejsza droga do cmentarza biegnie nad rzeczką Kolnicą i wzdłuż brzegu dawnego  stawu Górnego w kierunku Jadwigów. W czasach Sowińca na przejeździe przez rzeczkę, była postawiona dość poważna grobla, która powstrzymywała napór wody górnego stawu, a staw był wielki.

Młyn na poczatku XVI w.  zwany Nadolny zmienił swą nazwę na Sowiniec prawdopodobnie od nazwiska późniejszej spadkobierczyni  Małgorzaty Sowińskiej  tej części majątku w Kolniczkach. A oto dokument to potwierdzający.

" 1533 r. Marcin Kolnicki zapisuje swej żonie Małgorzacie Sowińskiej  córce zmarłego Jana Sowińskiego z Sowin w powiecie kościańskim po 100 grzywien posagu i wiana na 1/2 Krotczyna ( Kruczyn ) i Kolniczek powiat Pyzdry."

Oryginały wszystkich wymienionych dokumentów w Archiwum Państwowym w Poznaniu.

2. Najstarsze dokumenty  przed Schellerami.

Na podstawie  analizy dostępnych dokumentów kościelnych dotyczących Sowińca wynika, że  już  w latach  1740 - 1750 z pewnością młynarzem w młynie Sowiniec  był Wojciech z żoną Zofią, potwierdzają to dokumenty narodzin kolejnych jego dzieci.

1743 r.  akt chrztu Antoniego syna Wojciecha ( Adalberta ) młynarza z Sowińca i Zofii jego prawowitej żony. Chrzestni  Jan Lipkowski i Marianna Przybylska.

Ze względu na brak wpisu o jego nazwisku , sądzić można z dużą pewnością, że był młynarzem osadzonym, a nie kontraktowym. Ostatni wpis w księgach o Wojciechu jest z 1749 r.  Natomiast w latach 1750 - 1763 jak wynika z odszukanych dokumentów młynarzem w Sowińcu był Walentyn  Apolinary Gorzycki , pochodzący z  drobnej szlachty. Dokumenty potwierdzają również , że był skoligacony i zaprzyjaźniony z okoliczną zaściankową szlachtą: Grześkiewiczem, Szalaskim, Polanowskim. Widać, na dokumentach , że  młynarze to lokalna elita wzajemnie się wspierająca .

                                                Sowiniec młyn  !756 rok  akt  chrztu  Agnieszki córki Apolinarego Walentego Gorzyckiego młynarza i jego żony , prawowitego małżeństwa. Chrzestni : Kazimierz Polanowski młynarz ze Sroczewa z żoną jego.

 

Wycinek mapy Gilly'ego z 1803 r.  z zaznaczonymi  nieistniejącymi wioskami  Kolnice, Łaskawy i  Zawiniec M. ( Młyn Sowiniec ), również  większość  wiosek olęderskich z dopiskiem Hol. Jak widać na mapie, nie ma zaznaczonej aktualnej drogi z Książa do Nowego Miasta, która powstała po 1850 roku.

3. Jan Fryderyk Scheller  młynarz kontraktowy Sowińca  na zasadzie  umowy olęderskiej.

Jan Fryderyk Scheller to mój 5 x pradziad przybył z Prus Wschodnich  - Nowej Marchii , prawdopodobnie z okolic dzisiejszego Gorzowa Wlkp. wraz z braćmi Janem Krzysztofem,  Józefem i Antonim w 1748 r. do Chromiec Olędry. Fundatorem Chromiec Olędry  i Kruczyn Olędry był  Stanisław Grabski  właściciel klucza nowomiejskiego, w którego skład wchodziły : Chromiec, Kruczyn, Nowe Miasto, Chocicza, Komorze, Kolniczki, Kolnice, Łaskawy ....

3.1 Dokumenty z młyna Sowiniec

Poszukiwania  Jana Fryderyka jako naszego najstarszego przodka trwały długo i były poprzedzone bardzo wnikliwą pracą detektywistyczną, nie będę się tu rozpisywał na ten temat , rozpocznę od  dokumentów, które udało sie odszukać i powiązać w całość.

Młyn Sowiniec 20.03.1765 akt urodzenia Anny Katarzyny  córki Laboriosi  Jana Fryderyka  i Doroty Schellerów, prawowitych małżonków  , chrzestni Michał Rytter i Anna Cynkier  oboje z Kruczyn Olędry.

Akt urodzenia córki : 12.01.1767 r.   styczeń Kolniczki, Ja Marcin Knietrek  wikariusz parafii ochrzciłem dziecko o imieniu Anna Teresa córki Laboriosi Jana Fryderyka Schellera  molitori ( młynarza ) i Doroty prawowitej żony jego. Chrzestni:  Anna Katarzyna Fleischman panna, Antoni Scheller  oboje z Chromca, Krystyna Hofman i Anna Maria Brettschneider panna .

W dokumencie pierwszym z 1765 roku widać wyraźnie nad imieniem Joanes ( Jan ) dopisek  Hans , czyli niemiecką formę imienia !!! , to ważne. To świadczy o niemieckim pochodzeniu Jana Fryderyka, jak również może świadczyć o pewnych  barierach językowych, jak również o posługiwaniu się jeszcze zamiennie  imieniem w jezyku niemieckim.  W drugim dokumencie już wyraźnie widać, że zapis  imion i nazwisk jest staranny, celebrowany, że Jan Fryderyk jest uczulony na poprawny zapis swych używanych imion i nazwiska oraz nazwisk chrzestnych. To dowodzi również, że jest piśmienny , zasadniczy. Można też sądzić , że taki staranny zapis jest pewną formą szacunku dla naszego przodka.   Te dwa dokumenty pokazują, że w 1765 roku Jan Fryderyk  najprawdopodobniej jest od niedawna właścicielem młyna, stąd ksiądz miał kłopoty z poprawnym wpisaniem danych o naszym przodku, ale już po  2 kolejnych latach gdy z pewnością się z księdzem dobrze poznali,  bo kościół  w Kolniczkach był po sąsiedzku za miedzą, sytuacja jest odmienna. Dokument z 1767 roku jest jednym z najważniejszych , w którym są w pięknym piśmie  zawarte wszystkie ważne informacje o naszym przodku, to rzadkość by  trafić z tego okresu tak doskonały dokument . Jak widać  zapis w dokumencie jest dokładny i starannie  wręcz z pietyzmem  wypełniony, ta kaligrafia  jest rzadkością w dokumentach kościelnych. Jestem pełen podziwu dla księdza Piotra Knietreka, to jemu w dużej mierze zawdzięczamy te  fantastyczne informacje. Również wskazuje to na charakter naszego przodka, który mimo, że jest tu nowy, podkreśla swoje pochodzenie, nie daje się łatwo zbyć,  świadczy to o zdecydowanym charakterze, stanowczości i poczuciu swej wartości i godności. Muszę sie odnieść w tym miejscu do używania " na codzień " podwójnego imienia, jest to tradycja przybyłych osadników olęderskich z Prus, co może być dla nas Polaków, mało zrozumiałe, gdyż zazwyczaj używamy pojedyńczego imienia, pomimo posiadania dwóch lub więcej. Tradycyjnie dawano dziecku pierwsze po ojcu lub dziadku dla chłopca, a dla dziewczynki po matce lub babce, drugie imię inne i tak n.p.  Jan Fryderyk, Jan Krzysztof, Jan Michał i stąd używanie podwójnego imienia by rozróżnić ojca od syna , ale przede wszystkim tradycją było używanie  podwójnego imienia zamiast imienia i nazwiska. Tak było w wielu kulturach. W Norwegii do tej pory używa sie podwójnego imienia i to jest bardzo mocna tradycja. W Rosji zaś Piotr Iwanowicz  czyli Piotr syn Iwana i dopiero nazwisko.

I teraz  jeden z najważniejszych dokumentów odszukanych w Archiwum Państwowym w Poznaniu. Najpierw wzmiankę o tym dokumencie trafiłem w książce " Dzieje chłopa wielkopolskiego", ale było to odnotowane na podstawie  oryginalnych dokumentów. Ja chciałem dotrzeć własnie do tego oryginalnego dokumentu i po wielu staraniach   udało sie go zdobyc i poniżej kopia.

 Kopia wycinka oryginału spisu z natury z dnia 4.06.1768 rok w Nowym Mieście  dokonanym na życzenie Katarzyny Grabskiej wdowy dożywotniczki po dziedzicu  klucza nowowmiejskiego Władysławie Grabskim stolniku bracławskim. Spisu dokonali Franciszek Kurcewski i Antoni Zaborowski. Oryginał dokumentu w AP w Poznaniu. Warto zwrócić uwagę na piękne polskie pismo.

Zapis dokumentu: " Item ( tam jak wyżej  czyli w Kolniczkach ) na grobli przy stawie kolnickim  młyn z dawna  Sowiniec nazwany, w którym mieszka Hans Frydrych  młynarz kontraktowy , ma chałupę dobrą, młynica  na dole stara, koła paleczne i wodne nowe, chlewy zrujnowane, stodoła nieposzyta. "

Początkowo nic nie wiedząc o istnieniu Jana Fryderyka  ( Hansa Frydrycha ) nie kojarzyłem go z Szellerami, dopiero odkryte dokumenty  chrztu córek z 1765 i 1767  wyżej przedstawione, pozwoliły  na pełną identyfikację  Jana Fryderyka Schellera: Jana Fryderyka i Hansa Frydrycha jako jedną i tą sama osobę.  I to jest  rewelacja, że oprócz dokumentów kościelnych udało sie odszukać,  dokument  cywilny potwierdzający nie tylko istnienie Jana Fryderyka, ale również  dokument ten potwierdza zasadę na jakiej był przejęty młyn przez Schellerów. Młynarz kontraktowy to inaczej kontrakt na zasadzie olęderskiej , gdzie  Jan Fryderyk  za określoną kwotę okupnego , z pewnościa nie małą, przejął młyn na " własność "z coroczną opłatą dzierżawną. Przy czym od tego momentu mógł majątkiem dysponować jako własnym , czyli sprzedać, lub  przekazać spadkobiercom , jedynym warunkiem było poinformowanie  o tym fakcie.  Taka forma dzierżawy wieczystej  była obopólnie korzystna. Jak później zostanie wykazane, jego syn Andrzej spadkobierca  młyna  w 1795 roku figuruje  jako właściciel w spisie płatników podatku  katastralnego od nieruchomości dokonanych przez władze pruskie. Z kolei  wnuk  Jana Fryderyka  Wawrzyn Szeller / Szelerski  jest tytułowany okupnikiem , czyli  wszystkie te wpisy oraz dziedziczenie dobitnie dowodzą , że była to  umowa na zasadzie olęderskiej.

3.2 Młynarstwo w połowie XVIII w.

W spisie wyzej wymienionym są opisane pozostałe młyny dóbr nowomiejskich: młyn w Nowym Mieście Krupny zwany, w Koziej Wolicy,  we wsi Komorze itd. Wszystkie te młyny były w fatalnym stanie , zrujnowane i podupadłe, podobnie jak większość  posiadłości przedstawiona w spisie. Wyraźnie widać, że nie ma tam gospodarza, a majętność jest totalnie zaniedbana i wymaga wielkiej reperacji. Nie bez znaczenia miał fakt długiej choroby Władysława Grabskiego  i jak podają źródła, raczej nie mieszkał w Nowym Mieście. Zarządcy w jego imieniu sprawujący pieczę nad majątkiem, z pewnością nie spełniali swojej roli, wyraźnie widać, że nie ma tu na tym terenie gospodarskiej ręki. Można też z całą pewnością przyjąć, że stan młyna Sowiniec nie był lepszy od innych, a raczej był w jeszcze gorszym stanie przed przyjeciem go przez Jana Fryderyka Schellera tym bardziej, że leżał na peryferiach  posiadłości. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by stwierdzić, że w takich warunkach i przy takim poziomie kultury, czystości i motywacji  do pracy, młynarstwo w dobrach nowomiejskich nie mogło oferować wyrobów na odpowiednio wysokim poziomie. Raczej była to skromna oferta, pozbawiona jakichkolwiek nowości, a raczej w tym brudzie i niedostatku mocno uwsteczniona. W zasadzie był to przemiał na śrutę, z odseparowaniem niskiej jakości mąki i kiepskiej kaszy. Z tych produktów mógł tylko wyjść kiepskiej jakości podpłomyk  a chleb to zakalec , o cieście nie można pomarzyć, a kasza to jakaś breja.

Młynarz dobrego młyna to osoba o dużym poziomie  wiedzy, nie tylko dotyczącej  technologii mielenia, co jest ogromną wiedzą, ale musiał znać się również na mechanice, stolarstwie, naprawach mechanizmów, na gospodarce wodnej, stawianiu i utrzymaniu grobli, utrzymaniu odpowiedniego poziomu wody w stawach w zależności od pogody, musiał przewidywać skutki swoich działań. Zazzwyczaj były dwa lub wiecej stawów, połączonych groblami, ktore wymagały co jakiś czas , czyszczenia dna z mułu i utrzymania w porządku brzegów by nie zarastały. Oprócz tego do powinności młynarza należała hodowla ryb w stawach i za to przysługiwało mu odławianie ryb z ktorych zwyczajowo  1/3 z nich należała do niego, a pozostała część  do właściciela majątku, co nie do końca zawsze było przestrzegane.   Najczęściej w ramach umowy młynarz miał również  ziemię, którą uprawiał, najczęściej była to jedna włuka  czyli około 16 ha.  Sądzić można, że   wszystkie te zasady  obowiązywały w Sowińcu, co zostało w później odkrytych dokumentach potwierdzone.

Istniały zasadniczo 3 sposoby,  wykorzystania energii wodnej. Koła młyńskie dobierano i budowano specjalnie dopasowując do rzeki, nad którą stawiano młyn. Zazwyczaj na terenie płaskim umieszczano koło podsiębierne łopatkowe, najstarsze pośród wszystkich  kół młyńskich. Na obwodzie koła były umieszczone łopatki. Jego dolna część zanurzała się w przepływajacej wodzie tak, aby przepływajacy nurt wody naciskając na łopatki powodował obrót koła. Tego typu koła były największe i wymagały najmniej prac  technicznych, ale ich sprawnośc była zaledwie około 30%. Mniejsze napędzane od góry koła nasiębierne ( korytkowe ) , miały na obwodzie korytka, napełniane przez strumień spadającej wody. Pod jej ciężarem i w wyniku uderzenia strumienia wody , następował obrót koła młyńskiego. Sprawnośc koła korytkowego siegała do 70%, ale prawidłowe funkcjonowanie tego systemu  wymagało sporo prac z zakresu inżynierii wodnej i w terenie równinnym nie do zrealizowania. Pośrednim sposobem był , system śródsiębierny o sprawności około 50%, gdzie ze względu na nizinny charakter terenu nie można było zastosować  systemu korytkowego. Taki właśnie system jak sądzę był zastosowany w Sowińcu. Staw górny był naprzeciw dzisiejszego cmentarza, duży zapewniający ciagłą dostawę wody, zabezpieczony groblą, to dzisiejszy mostek  do cmentarza na  leniwie snującej się strudze  Kolnicy. Natomiast dolny staw w pobliżu granicy z dawnymi Kolnicami czyli dzisiaj  tuż przed samymi  torami kolejowymi.

3.3 Przejęcie młyna Sowiniec przez Jana Fryderyka Schellera

Kiedy Jan Fryderyk przejął młyn Sowiniec ?, na to pytanie nie ma  bezpośredniej odpowiedzi, ale  na podstawie  dostepnych dokumentów można z dużą pewnością  przyjąć, że rok 1763  plus minus jeden rok to data przejęcia młyna. Jest pewnym, że Jan Fryderyk przejął młyn po Apolinarym Walentym Gorzyckim, jak juz wcześniej  wspomiałem.  Akt urodzenia córki Anny Katarzyny  w marcu  1765  r. potwierdza, że na pewno  młyn był w posiadaniu już w 1764 r. Natomiast brak w dokumentach par. Nowe Miasto aktu ur.  córki Elżbiety z 1762r. i  syna Andrzeja z 1760 r. , oraz samego aktu slubu z Dorotą sugeruje, że  przed 1762 r.  Jan Fryderyk jeszcze nie był w Sowińcu. Tak więc z dużą dokładnością możemy przyjąć rok 1763 jako moment, przejęcia młyna Sowiniec przez Jan Fryderyka Schellera.

Młyn ze Starych Siołkowić z XVIII w. do złudzenia  przypominający  Młyn Sowiniec z czasów Jana Fryderyka i Andrzeja Schellerów

 

3.4 Żony Jana Fryderyka.

 Jak wynika z analizy, pierwszą żoną  musiała być Niemka,  która wraz z nim  przybyła do Polski i z którą miał syna Józefa urodzonego około 1749 roku.  Druga żona to Dorota , z pewnością Polka. Niestety nie udało się odszukać  aktu ślubu z Dorotą, ale na podstawie innych dokumentów mozna przyjąć, że ślub nastąpił około 1758 r. gdyż  ich syn Andrzej jak w nastepnych dokumentach  bedzie pokazane, urodził się w 1759 lub 60 roku . Jak wcześniej wspomniałem olędrzy byli tradycyjnie dwuimienni, natomiast Dorota w dokumentach występuje jako jednoimienna, a już chrzcone córki są dwuimienne, to zdecydowanie przemawia za tym, że Dorota była Polką.  Samo imię takie rzadkie jak na chłopskie , może sugerować , że była skoligacona.  Oczywiście nie wyklucza to, że nie miała drugiego imienia, ale chodzi o to, że  nie używała podwójnego, jak to mieli w zwyczaju olędrzy. Udało się  po żmudnych poszukiwaniacxh znaleźć akt zgonu Doroty Szelerowej w aktach par. Nowe Miasto

" Sowiniec 7.08.1796 pochowano Dorotę Szelerową  lat 60 , namaszczona olejami."

Akt zgonu 7.08.1796r. mojej 5x prababki Doroty Schellerowej

Tym samym mamy przybliżony rok jej urodzenia na około 1736, co potwierdza tezę, że nie mogła być matką Józefa syna Jana Fryderyka , bo miałaby niespełna 12 lat gdy wychodziłaby za mąż i to w chwili przybycia olędrów, co jest niemożliwe. Tak więc Dorota za pewne była drugą żoną Jana Fryderyka i do tego Polką. W dokumentach  kościelnych wielokrotnie występuje Dorota Szelerowa młynarzowa  z młyna Sowiniec, jako chrzestna i zawsze są to chrzty w Kruczyn Olędry , czyli u krewniaków lub przyjaciół Jana Fryderyka.

1774 r. Dorota chrzestną w Kruczyn Olędry u Cingerów ( Zenker ) ,  - Dorota z Kolnickiego młyna Sowiniec

1771 r. Dorota Szelerowa  chrzestną w Oledrach Kruczyńskich  u Michała i Rosiny Rytterów.

3.5 Potomkowie Jana Fryderyka Schellera

1. Józef Scheller ( 1749 - 1805 ) ożeniony z Agatą Adamkiewiczówną ( 1753 - 1813 ) z Nowego Miasta z matki Niemki nieznanego imienia , pierwszej żony Jana Fryderyka.  Szeroko opisana linia potomków Józefa w książce.

2. Elżbieta Scheller ( 1762 - 1817 )

Wychodzi za mąż za  Laurentiusa Oppela w 1781 , rodzi syna Antoniego i w 1784 r. Laurentius umiera w wieku 30 lat, zostaje wdową. W 1785 wychodzi ponownie za mąż za Antoniego  Skalskiego szlachcica , właściciela młyna w Kruczynie.

Również jest to szeroko opisane w książce. Załączę tylko akt ślubu z Antonim Skalskim bo to  ma wpływ na historię  młyna.

16.08.1785 r. Kruczyńskie Olędry , ... Nobili ( szlachcic ) Antoni Skalski  kawaler i Honesta Elżbieta Opellenowa, wdowa, .... świadkowie Laboriosum Gaspar Cynkier i Laboriosum Andrzej młynarz z Sowińca.

Nie będę sie mocno rozpisywał ale  trochę muszę poświęcić tej sprawie miejsca, resztę można doczytać w książce.  Długo trwało, nim udało mi się, trafić na dokumenty,  dotyczace ślubu Elżbiety z Opellem i Skalskim , było to dość skomplikowane, ale miałem mocne przeczucie, że Antoni Skalski jest na pewno w jakiś sposób spokrewniony z Andrzejem Schellerem, ale nie miałem pewności, gdzie tkwi to połączenie. Dopiero zdobycie dokumentów parafii Nowego Miasta, zrodziły nowe pomysły, na szukanie i powiodło się. Najpierw akt ślubu Doroty z  Laurentiusem Opellem, potem zgon jego i urodziny ich syna a na końcu akt małżeństwa  Doroty Oppelowej wdowy z domu Scheller  z Antonim Skalskim.  Tak więc skojarzenie tych wszystkich faktów mocno odległych w czasie odkrywania pozwoliło na odkrycie tej sensacyjnej informacji i rozwiazanie zagadki pokrewieństwa  Antoniego Skalskiego z Andrzejem Schellerem. Andrzej jak widać na dokumencie, jest świadkiem na ślubie Antoniego z Elżbietą. Historia pokrewieństwa Antoniego Skalskiego z rodziną Schellerów/ Szelerskich to jeden z nurtów opowieści o historii młyna Sowiniec. Rodziny Skalskich i Schellerów/ Szelerskich  tak blisko spokrewnione wspierały się i były zawsze w bardzo bliskich i zażyłych stosunkach w ponad  stuletniej historii ich kontaktów,  ostatnie które udało się odnotować to 1878 r.

3. Anna Teresa , Anna Katarzyna  nic nie wiadomo

4. Andrzej Scheller ( 1760 - 1796 ) spadkobierca młyna , opis  w dalszej części.

3.6 Analiza dokumentów.

Spróbujmy wrócić do dokumentu w/w  spisu z natury o  stanie  młyna z 1768 r. : "chałupa dobra, koła paleczne i wodne nowe, młynica na dole stara, chlewy zrujnowane, stodoła nieposzyta " . O czym może świadczyć taki zapis?. W momencie przejmowania młyna, jego stan musiał być z pewnością opłakany, skoro stodoła nieposzyta, a chlewy zrujnowane to reszta też musiała być w podobnym stanie. Dlaczego tak mozna sądzić , skoro przez  kilkanaście lat  poprzednik Gorzycki dopuścił do takiego katastrofalnego stanu chlew i stodołę, to logicznym  jest , że i młyn też niewiele odbiegał. To znaczy, że przed Janem Fryderykiem  kiepsko tu  gospodarzono. Natomiast opis nowych kół palecznych i wodnych świadczy o tym, że był to młyn z dwoma kołami wodnymi i palecznymi, gdyby były pojedyncze, to byłoby, to zaznaczone jak w opisie pozostałych młynów dóbr nowomiejskich. To znaczy, że był to duży młyn o podwójnej mocy. Z tego zaś wynika, że musiał być odpowiedni zasób wody  i odpowiednio poczynione prace inżynierskie dla takiego wykorzystania energii wodnej. Skąd natomiast wzięły sie nowe koła paleczne i wodne ?. To raczej wydaje się dość oczywiste, przecież odchodzący Gorzycki ich nie wyremontował , skoro  zostawił zrujnowane  chlewy i stodołę , to byłoby bez sensu. To Jan Fryderyk na nowo je postawił, bo to serce młyna, bez tego nie da się mielić, tak jak wiatrak bez śmigieł nie mieli. Rozpoczął remont i stawianie na nogi młyna, jak na prawdziwego gospodarza - młynarza  przystało, od najważniejszego elementu maszyny, czyli napędu by mógł mielić i tym samym zarabiać. Poza tym miał dzieci, żonę więc drugi nie mniej ważny element to dom, który  musiał być na odpowiednim poziomie i godny stanu młynarza i olędra. I to była druga najważniejsza potrzeba, wymagająca natychmiastowej  budowy lub rozbudowy. I ten wpis potwierdza tą tezę. Z pewnością początkowo mieszkał w miarę wyremontowanej chałupie, ale przecież  nie był to dom na jego aspiracje, przyzwyczajenia i tradycyjne wygody , na co bardzo byli uczuleni olęderscy przybysze. Jak długo mogło to wszystko trwać, by zadomowić się, okrzepnąć, wyremontować, stanąć  w miarę na nogi i już mieć się czym szczycić i pochwalić.  Uważam , że jakieś 5 - 6 lat.  Czyli  jesli przejął młyn w 1762 -3  to w 1767 mógł już się mieć czym pochwalić. Cofnijmy się więc do aktu urodzenia córki Anny Teresy z dnia 12.01.1767r. . Jest styczeń, zima i wpisani w dokumencie chrzestni to Anna Katarzyna Fleischmann i brat Jana Fryderyka - Antoni Scheller, oboje z Chromca i dodatkowo wpisani inni uczestnicy Krystyna Hofmann i Anna Maria Brettschneider co to znaczy ? , to dość niezwykłe ta ilość wpisanych osób . W tysiącach przejrzanych aktów przeważnie wpisani sa tylko dwoje chrzestnych. Natomiast  w rzadkich przypadkach dla rodów szlacheckich, wpisywano dodatkowo towarzyszące osobistości, czasem ale to bardzo rzadko dla bogatych chłopów lub bogatych mieszczan wpisywano dodatkowo  ważną osobistość. To jest dość niezwyczajny przypadek. To może świadczyć o tym, że  było to, ważne wydarzenie  dla rodziny i znajomych Jana Fryderyka oraz licznie przybyłych gości, pomimo zimy i odległych wiosek, bo Chromiec to juz kawałek drogi. Sądzić można , że chrzciny Anny Teresy to impreza huczna,  podkreślająca ważność i doniosłość naszego przodka, że chciał sie pokazać przed rodziną, znajomymi,  bratem, pewnie też przed rodziną żony Doroty, że jest godny i jak wiele w tak krótkim czasie dokonał. Pewnie też groszem na tacę " sypnął " , stąd ten wpis tak obfity w gości i tak pięknie napisany dokument. Tu nie wszystko jeszcze jest skończone i jak  w słynnej piosence " tu na razie jest ściernisko , ale będzie San Francisco ". Chodzi o to, że za 20 lat będzie tu bogactwo i syn Andrzej będzie podejmował znamienitych gości w swych progach. Schellerowie nie są utracjuszami, żadni nowobogaccy,  to ludzie co wiedzą gdzie jest porządek, uczciwa praca, mają wytyczony cel i ich dążenie do sukcesu,  jest mocno zakotwiczone w twardym charakterze, mocno stąpają po ziemi, a pracowitość, rzetelność, uczciwość i uczynność to podstawy ich egzystencji. Chcę jeszcze podkreślić , bardzo częste kontakty Schellerów z Sowińca z olędrami z Kruczyna, jak wcześniej przedstawiłem dokumenty, kiedy Dorota żona Jana Fryderyka jest wielokrotnie  chrzestną , tak również córka Elżbieta, poniżej następny dowód na to i wiele innych takich wpisów.

1775 r. Dorota Szeler chrzestną w Kruczyn Olędry u Michała i Rozalii Rytterów. Chrzestnym jest też Michał Oppel ojciec Laurentiusa późniejszego męża Elżbiety córki  Doroty i Jana Fryderyka.

Wpisy te świadczą , że Schellerowie z Sowińca cieszyli się dużą estymą, byli szanowani, chętnie brani na świadków i chrzestnych, dowodzi to również, że byli ludźmi uczynnymi, chętnymi do pomocy. Pójście do kościoła w Nowym Mieście , by uczestniczyć w chrzcie to na tamte czasy wyprawa, to duże zobowiazanie i wielka osobista chrzestnego uprzejmość. Chrzestny też z gołymi rękami nie szedł, musiał groszem podkreślić swą ważność w liturgii. Ciekawe jest też to, że nigdzie  nie występuje Jan Fryderyk, może to świadczyć o tym, że był człowiekiem typu pracoholik, któremu zawsze brakowało czasu, ale chętny do pomocy, stąd córki, zona, synowie uczestniczą a on sam  nigdy. To może również sugerować, że nie był zbytnio towarzyski, raczej samotnik wiecznie zajęty pracą, ale  dobry i z empatia człowiek. Z wczesnych dat wynika, że mieli tylko kontakty z olędrami, to może świadczyc o tym , że ani Jan Fryderyk , ani też żona Dorota  wczesniej nie mieszkali w Kolniczkach. Może to potwierdzać , tezę , że przed przybyciem do Sowińca mieszkali w innej okolicznej  parafii.

Zwyczajowo było przyjęte, że w obrębie danej miejscowości czy wioski, jeśli zostało wyodrębnione jakieś skupisko większej ilości mieszkańców na przykład : dwór, majatek, folwark, to zaczynało figurować w dokumentach kościelnych jak i świeckich  jako odrębna jednostka administracyjna, tak na przykład  Boguszyn wieś i Boguszyn Dwór. Właśnie taka ciekawa  sytuacja stała się z młynem Sowiniec. Przed Janem Fryderykiem  i  za jego czasu młyn opisywany był jako młyn Sowiniec, podobnie jak  pozostałe młyny  dóbr nowomiejskich i nie  był wyodrębniony jako jednostka administracyjna. Ale już na początku włodażenia przez jego syna Andrzeja  taka sytuacja zaistniała, czego dowodem są  wpisy w dokumentach kościelnych dotyczace  ślubów córki Elżbiety i  narodzin dzieci syna Józefa z początku lat 80. Zaznaczony w dokumentach jest odrębny administracyjnie Młyn Sowiniec, potwierdza to tez mapa Gilly 'ego z 1803 roku. Znaczy to dokładnie tyle, że upłynęło kilkanaście lat , synowie Józef i Andrzej  podrośli są juz mężczyznami,  a młyn jest już z nową  oborą i chlewem i częścią ziemi odwodnioną i wyrwaną przyrodzie. Nowy, wystawny, przestronny, w stylu olederskim dom i pobudowane domostwa  dla zatrudnianych robotników, to wszystko jak dobrze funkcjonujący folwark. To dlatego nie jest już  młyn Sowiniec , a nowa jednostka administracyjna Sowiniec. Dlatego już w kolejnych dokumentach kościelnych i świeckich nowa jest o Sowińcu a nie o młynie  Sowiniec. To nie fantazja to wszystko o czym piszę , w dalszej części historii Sowińca zostanie potwierdzone i udokumentowane.  To Jan Fryderyk zbudował fundamenty i podstawy sukcesu jego spadkobiercy syna Andrzeja Schellera.

3.7 Podsumowanie

Jak można podsumować życie  Jana Fryderyka, to on jest protoplastą naszego rodu, to on i wspomnienie o nim , musiało mieć wpływ na kolejne pokolenia Schellerów. Podsumujmy więc w skrócie, co udało się nam ustalić o nim. Przybył jako osadnik olęderski , prawdopodobnie z okolic dzisiejszego Gorzowa Wlkp. , ówczesnej ziemi pruskiej,  to prawdopodobnie miejsce pochodzenia naszych przodków. Urodził sie około 1723 r., a zmarł około  1782 r. , z pierwszą zoną Niemką miał syna Józefa , drugi raz ożenił się z Dorotą, miał z nią  syna Andrzeja i córkę Elżbietę  oraz Annę Katarzynę i Annę Teresę. Niestety nie udało się odszukać ani aktu ślubu z Dorotą , ani aktu zgonu. Aktu zgonu szukałem na różne sposoby i nic, może nie umarł w Sowińcu  , co też jest możliwe. Może udał sie w podróż w  swoje rodzinne strony, po potrzebne a niedostepne tutaj narzędzia czy sita i być może  go tam śmierć zastała. Objął zniszczony i zdegradowany młyn Sowiniec, który odbudował i rozbudował. Stworzył dobrze prosperujące przedsięwzięcie  z młynem, stawami rybnymi i gospodarstwem. Z pewnościa dobrze uposażył syna Józefa, który przeprowadził sie i zamieszkał w Kruczyn Olędry , oraz dobrze wydał za mąż córkę Elżbietę za  jednego z pierwszych osadników Kruczyn Olędry Laurentiusa Oppela.  Swojemu zaś spadkobiercy synowi Andrzejowi , zostawił dobrze prosperujacy majątek.

Jak wytłumaczyć sukces gospodarczy Jana Fryderyka i późniejszy jego syna Andrzeja. Czytając wiele opracowań dotyczących innowacyjności gospodarczej olędrów, nasuwa się dość sensowny wniosek, że Jan Fryderyk oprócz niewątpliwej swej zaradności, pracowitości, rzetelności i fachowowści to jeszcze wprowadził nowoczesność, wyniesioną z rodzinnych stron.  Nie podlega dyskusji, że technika młynarska i rodzaje oferowanych produktów młynarskich na ówczesnych terenach pruskich, stały na znacznie wyższym poziomie niż w Polsce. O powodach takiego stanu rzeczy szeroko opisałem w książce , nie będę więc tego przytaczał teraz. Znacznie lepszy przemiał, stosowanie udoskonalonych sit do separacji zmielonych frakcji, przez co nowe rodzaje mąk, śrutów i kasz, znacznie podwyzszał jakość późniejszych wypieków i urozmaicał bogactwo stołu lapidarnie rzecz ujmując. Tak więc sądzić należy, że Jan Fryderyk zastosował nowoczesne techniki młynarskie niestosowane na  tych terenach, oferował nowe rodzaje przemiału np : różne kasze, lepsze mąki, z pewnością stosował lepsze sita do przesiewania i rozdzielania frakcji, prawdopodobnie zastosował  wydajniejsze i silniejsze wentylatory będące już w uzyciu na terenach Prus. Z pewnością  przy tym był solidny, rzetelny, terminowy tak jak jego późniejsi potomkowie. To wszystko musiało wzbudzać podziw okolicznych mieszkańców w tym tych szlachetnie urodzonych sąsiadów z Kolnic i Łaskaw. Okoliczni właściciele majatków doceniając nowych właścicieli młyna , chętnie korzystali z ich usług i chętnie sie z nimi kontaktowali, tak więc można z całą pewnością stwierdzić, że właściciele Klnic, Kolniczek, Łaskaw, Szypłowa i Usłodzina  byli potencjalnymi klientami naszych przodków. Do nich należeli Sarbscy, Brodniccy, Skrzetuscy, Malechowscy... Jest to jeden z powodów,  jak sądzę, późniejszych bardzo osobistych kontaktów Andrzeja Schellera  z pobliskimi dworami szlacheckimi  i małżeństwo z Marcjanną skoligaconą z którymś z okolicznych rodów szlacheckich o czym  szerzej jest w  " domniemane szlachectwo Szelerskich ".

Dom z połowy XVIII w. z kaszubskiego skansenu , bardzo mocno zbliżony do domów  olęderskich

Jeszcze chcę opisać stan domostwa olęderskiego, które mocno odbiegało od  stanu domostw  zamożnych chłopów  polskich. Z przekazów i danych historycznych , opisów, wynika, że zagrody olęderskie a już tych bogatszych w szczególności były obszerne , przestronne, z podcieniami, wykonane z bali drewnianych , uszczelnione pakułami i gliną, zaś dach solidny pokryty  słomą lub na bogato  gontem z klepek drewnianych. Pośrodku  murowany komin, połączony zazwyczaj z piecem do wypieku chleba, ogrzewał wszystkie pomieszczenia i służył do gotowania  codziennej strawy. Całe życie rodzinne przebiegało w leżącym po prawej stronie od wejścia dużym dziennym pokoju,  gdzie mieścił się stół, często kołowrotek, warsztat tkacki, przedmioty do przerobu mleka itp.  Podłoga nie była polepą jak u polskich chłopów a drewniana, czysta i  łatwa do zmycia , niekurząca. W pobliżu była mała pasieka, dająca  miód do słodzenia i wypieków ciasta. Budownictwo olęderskie mocno odbiegało standardem od polskiego chłopskiego, było na znacznie wyższym poziomie, tak więc samo obejście , budynek i jego wnętrze było w pewnym sensie nobilitujące. Niejeden drobny szlachcic z zazdrością spoglądał na domostwo oledrów i na  ich przysłowiowy porządek, schludność, czystość, i  solidność. Powyżej przedstawiłem taki typowy dom z połowy XVIII w. więc z czasów naszego Jana Fryderyka i Andrzeja, można sądzić, że ten  w Sowińcu był łudząco podobny do tego ze zdjęcia,  ze skansenu kaszubskiego.

4. Andrzej Scheller 1760 - 1796 r. syn Jana Fryderyka,  spadkobierca i  właściciel młyna Sowiniec

4.1.  Pierwsze dokumenty 

Andrzej Scheller syn Jana Fryderyka i Doroty, dokładnej daty urodzin nie znamy, ale wynika ona z kilku przesłanek i  z aktu zgonu. Mamy o nim bardzo dużo dokumentów, Pierwsza wzmianka o nim to 1777 r. , gdzie odnotowany jest jako chrzestny w Kolniczkach, czyli powinien mieć około 16 - 17 lat.  Następnie w 1882 r jest ponownie u tych samych Michała i Agnieszki mieszkańców Kolniczek ale juz z dopiskiem kawaler, to może świadczyć, że ma około 20 lat. Te dwa dokumenty mogą byc dodatkowym potwierdzeniem daty jego urodzin wynikającą  z aktu zgonu gdzie w 1796 jest zapis , że  zmarł mając 36 lat. 

1777r. ( 23.09 ) Ja Marcin Metelski proboszcz parafii ochrzciłem imieniem Tomasz , syna  Laboriosum Michała i Agnieszki z Kolniczek prawowiteho małżeństwa. Chrzestni  Honestus Andrzej Szeler z młyna kolnickiego  i  Laboriosum Barbara  panna z Chociczy Galileyczykówna.

1782 r. Kolniczki  Ja tomasz Szwayczewski wikariusz  parafii Kolniczki ochrzciłem  córkę rodziców  Laboriosum Michała i Agnieszki prawowite małżeństwo katolików, imieniem Rosina. Chrzestni Honestus Andrzej Szeler kawaler z  Młyna Sowiniec i Marianna Darska panna z Laskówka  , katolicy  tej parafii.

Następny dokument to akt ślubu z Marcjanną 24.07.1785 roku  w Sowińcu. Niestety akt ślubu niedokończony.

24.07.1785 r. Młyn Sowiniec Ja jak wyżej proboszcz  Tomasz Szwajczewski udzieliłem  ślubu Honestus Andrzejowi  ....brak reszty wpisu.

Trzy razy byłem w tej sprawie w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu  ( AAP ) , ciagle miałem niedosyt, że ten dokument jest niekompletny. Początkowo na kliszach wydawało mi się, że jest to po prostu urwana kartka. Wreszcie udało mi sie skorzystać z uprzejmości zarządzającego archiwum " brata " Andrzeja , który wyjatkowo udostępnił mi do wglądu oryginał !!!! księgi parafialnej Nowe Miasto. To rewelacja, księga o wymiarach około : grubość 8 cm, wysoka na 22 cm, i szeroka na 12 cm, w sztywnej oprawie, z zewnątrz  oprawiona w skórę. To nie to samo co klisze, to oryginał i miałem ją w ręku, a tam wpisy sprzed 300 lat w tym wiekszość  o moich przodkach. To w niej większość kopii które  tu zamieszczam. To głębokie przeżycie emocjonalne  mieć  taką księgę w rękach i wiedzieć , że w niej są wpisy o swych przodkach. Z bratem Andrzejem z AAP mamy zawsze coś miłego i interesującego do omówienia , to bardzo sympatyczny kontakt. Teraz do rzeczy, wpis aktu ślubu Andrzeja Schellera jak widać urwany w pół słowa .. i teraz  zupełnie niezrozumiałe, zostawione puste pole, tak jakby ksiądz odszedł na chwilę , bo coś lub ktos mu przerwał pisanie, a może ksiądz zasłabł ?. Następny wpis jest poniżej ,  kilka centymetrów, rzadko coś takiego spotkać w dokumentach to dość niezwykłe, tysiące dokumentów tego typu przejrzałem i  cos takiego po raz pierwszy spotykam. O czym może to świadczyć?. Nie mam pewnej wersji, ale sądzę, że musiało cos takiego zaistnieć, że dokonujący wpisu ksiądz został oderwany w dość gwałtowny sposób  i nie dokończył wpisu. Co się mogło zdarzyć ?. Pomysłów może być wiele , tych dobrych i tych złych. Pewne jest to, że miejsce było celowo zostawione  by po czasie dokończyć wpis. Dopiero po długim czasie kiedy udało mi sie kupić  dokumenty  Nowego Miasta,  odkryłem jak sądzę  zagadkę wpisu. Przeglądając już w spokoju w swoim komputerze  wszystkie dokumenty  natrafiłem na ten  wpis i  poniższy kolejny, a ten  dotyczył o dziwo  aktu ślubu Antoniego Skalskiego i Doroty Szelerówny  siostry Andrzeja Schellera z dnia 16.08.1785 r. na którym Andrzej jest świadkiem !!!. Jak sie okazało  ślubu udzielał nie proboszcz Tomasz Szwajczewski a zastępujący go Jan Szczepański -  Phua Dr, Eul. Col, B.U.M. in Suma Posnanica Scholasty Namiesty - wykładowca szkoły katolickiej w Poznaniu. To może wyjaśniać sytuację, dlaczego nie wpisał zaległych danych w akcie małżeństwa Andrzeja i Marcjanny, skoro miał go po miesiącu przy ślubie Antoniego Skalskiego jako świadka. Tak , ksiądz Jan Szczepański z Poznania , zastępujący proboszcza nic nie wiedział, że świadek Andrzej Scheller  jest tym Andrzejem poprzedniego ślubu  o brakujących danych. A po powrocie proboszcza Szwajczewskiego , wraz z przewrócona kartką sprawa poszła w zapomnienie .I to chyba jest jakieś sensowne wytłumaczenie  braku wpisu. Może jednak proboszcz Szwajczewski zasłabł i nie dokończył wpisu i stąd jego długotrwała nieobecność ??. Wielka szkoda, że ten dziwny splot  wydarzeń pozbawił  nas  reszty wpisu które tak byłyby potrzebne w identyfikacji panny młodej  o imieniu Marcjanna.  Byłoby jej nazwisko , byliby świadkowie  , byłby ich wiek, może imiona rodziców.., wielka szkoda.

4.2 Potomkowie Andrzeja Schellera i Marcjanny

Mieli czworo dzieci :  córki Józefę i Miariannę , synów Wojciecha i Laurentiusa.

Poniżej  drzewo potomków Andrzeja i Marcjanny Schellerów.

4.2.1 Marianna Szeller ur 15,09.1787 Sowiniec - zm. 24.04.1828 na febris (  zapalenie płuc ? ) w  dwa tygodnie po śmierci swej córki Apoloni , była już wtedy wdową.

Sowiniec Młyn 15.09.1787 r.  Ja Tomasz Szwajczewski ochrzciłem Marianna  córka prawowitych rodziców  Honestus  Andrzej Szeller i Marcianna , chrzestni MGD Ignacy Malechowski dziedzic Szypłowa i Gsa ( urodzona )  D ( Pani ) Urszula Sarbska mieszkanka Łaskaw...

1808r.   Kolniczki ślub  Adalbert Winiert i Marianna Szelerówna 

Specjalnie załączyłem ten akt ślubu by pokazać, że   jest zapisana  jako Szelerówna panna - szerzej o tym w artykule o  nazwisku Szelerski. Jedynie jeszcze dodam, że Marianna wraz   z mężem  i 6 dzieci jakie  odszukałem, mieszkała cały czas aż do  swej wczesnej śmierci w Sowińcu

4.2.2 Wojciech Grzegorz ( 15.09.1790 -  02.1806 ) - zmarł jako  młodzieniec w wieku 16 lat.

Sowiniec  młyn 15.09.1790  ochrzczony Wojciech Grzegorz  syn H. Andrzeja Szelera i Marcianny  , chrzestni : G.D. Gaspar Jastrzemski zarządca dóbr L.. i G.D. Urszula Sarbska wszyscy katolicy.

Wojciech umiera  jako młodzieniec w wieku  16 lat na odwodnienie

4.2.3 Józefa  ( 19.03.1793 - 02.1805 )

( marzec ) Kolniczki Sowiniec 19.03.1793  ochrzczona Józefa córka H. Andrzej Szeler młynarz w Kolniczkach i Marcianny , prawowitego małżeństwa , chrzestni : Paweł Lewandowski  burmistrz Nowego Miasta i D. Elżbieta Skalska.

Józefa umiera  jako  dziecko w wieku 12 lat.

4.2.4 Laurentius  ( Wawrzyniec )  ( 10.08.1795 - 1855 ) - mój 3 x pradziad 

10.08.1795 Sowiniec  ochrzczony Laurentius syn  H. Andrzeja Szelera i Marcianny (  wyraźnie dopisane c  przy imieniu )   prawowite małżeństwo , chrzestni GD Ignacy Rutecki i G.D. Maryanna  Sarbska.

Są jeszcze dokumenty  zgonów  ale ich nie załączyłem , ponieważ nic szczególnego nie wnoszą a tylko zaciemniają obraz. Warto zwrócić uwagę na  kolejne zapisy  dotyczące miejsca zdarzenia  1787 r. - Sowiniec Młyn , 1790 - Sowiniec młyn, 1793 - Kolniczki Sowiniec, 1795 - Sowiniec !!. i juz po tym roku  w zasadzie wszystkie wpisy  zdarzeń dotyczą Sowińca , jako odrębnej  jednostki administracyjnej , to bardzo ważne o czym będzie jeszcze w dalszej części. Wpisy dotyczą nie tylko zamieszkałych Szelerskich ale również później zamieszkałych pracowników.

4.3 Andrzej Scheller i dokumenty

Jak wcześniej wspomniałem  młyn Sowiniec za czasów Andrzeja , stał się sporym przedsięwzięciem gospodarczym, organizacyjnym i logistycznym, Nie dziwi fakt, że w Sowińcu mieszkało kilka rodzin w tym  siostra Marianna z mężem i dziećmi. Co jest w dokumentach o Andrzeju?. Mamy wcześniej załączone dokumenty  chrztów na których jest chrzestnym , które w pośredni sposób potwierdzają jego datę urodzin. Postarajmy się uporządkować  wszystkie te które go bezpośrednio dotyczą.

1. 1785 r. - akt ślubu  par. N. Miasto , młyn Sowiniec , dokument niedokończony  - ślub z Marcjanną

2. 1787 r.  par. N. Miasto  akt ur. córki Marianny - córka Andrzeja Szellera i Marcjanny , prawowite małżeństwo , chrzestni MGD Ignacy Malechowski i G.D. Ursula Sarbska z Łaskaw

3. 1790. r. 15.09.  - par N. Miasto akt ur.   Wojciecha Grzegorza syna Honestusa Andrzeja Szellera i Marcjammy prawowite małż. chrzestni GD. Kaspar Jastrzemski i G.D. Ursula Sarbska

4. 1793 r. Kolniczki Sowiniec ochrzczona Józefa córka Honestusa Andrzeja Szellera i Marcjanny  prawowite małż. , chrzestni  Paweł Lewandowski  burmistrz Nowego Miasta i  Elżbieta Skalska

5. 1795 r. 10.08 par. Nowe Miasto akt ur Laurentius syn Andrzeja Szellera młynarz i Marcjanny prawowite małż. , chrzestni GD. Ignacy Rutecki i GD. Maryanna Sarbska

Z powyższych dokumentów wynika, że  chrzestni wszystkich dzieci to szlachcice i  wysoko postawieni w hierarchii lokalnej społeczności.  O wszystkich tych osobach jest  więcej w artykule o szlachectwie.

6. 1793 r. Wielką niespodzianką było odkrycie w Memoriale doktora Reubena Drefsa "  Wykaz właścicieli gospodarstw rolnych w Prusach Południowych Kontributionskatasters ( podatek katastralny ) - " Haushaltsvorstande in Sudpreussen anhand des Kontributionskatasters  1793 / 1794 Bearbeiten ". - jest taki zapis

353  Scheller    Andreas     36    Sowieniesk   Muhle

gdzie  353  to numer pozycji, a 36 to strona  a reszta  dość oczywista Scheller Andrzej Sowiniec Młyn.

Zapis ten dowodzi, że Andrzej Scheller dla administracji pruskiej , jest właścicielem młyna i odprowadza podatek katastralny, co zostało zapisane w dokumentach. To bardzo ważny dokument potwierdzający wczesniejsze ustalenia, że umowa dzierżawna była na zasadzie olęderskiej , czyli majątek był dziedziczony i zbywalny, jedynie z warunkiem o powiadomieniu sprzedaży.

7. 1796 r. 22.10  akt zgonu w Sowińcu - Andrzej Szeller zmarł 22.10.1796 r. w Sowińcu w kwiecie wieku  miał dopiero 36 lat.

22.10.1796  Sowiniec  akt zgonu Andrzej Szeler młynarz   lat 36.

Śmierć Andrzeja to wielka tragedia  dla Marcjanny i ich dzieci, to  trudny czas dla ich egzystencji, w tamtych czasach bez mężczyzny , kobieta z dziećmi miała nikłe szanse na godne życie. Jeszcze muszę przypomnieć, że  miesiąc wcześniej zmarła Dorota  matka Andrzeja , to jak sądze potęgowało  rodzinną tragedię.  Czy można  te dwie śmieci z sobia powiazać?,  niewykluczone mogło być związane z zatruciem , zarazą  lub czyms podobnym  w tych czasach  było to dość powszechne.Sądzić można, że Andrzej był  świadom , że odchodzi , ponieważ zdążył jeszcze przekazać przed śmiercią plenipotencje co do kwestii opieki prawnej nad swoimi dziećmi i prawa  ich do spadku, na swego rówieśnika  i szwagra Antoniego Skalskiego.  Co jest potwierdzone w akcie ślubu   Laurentiusa Szellera/ Szelerskiego z Rozalią Gmerek w 1819 r.  o tym w dalszej części.  Początkowo podany wiek zmarłego Andrzeja wydawał mi się nie dość pewny , ale wcześniej przedstawione dokumenty , w których uczestniczy jako chrzestny raczej skłaniają , by przyjąć rok 1760 jako  pewny rok jego urodzin. Dowodzi to również, że Marcjanna  była nieco starsza od niego.

4.4 Jaki był Andrzej Scheller

Niewątpliwie Andrzej był inteligenynym i biegłym w wielu zawodach, był pracowity, dobry gospodarz i organizator, dokumenty potwierdzają, że był uczynny, lubiany i poważany, to znaczy, że swoją osobowowścią , poczynaniami, pracą i relacjami z  sąsiadami oraz pracownikami na to zasłużył. W dokumentach jest odnotowany wielokrotnie jako chrzestny, również  Marcjanna, znaczy, że byli uczynnymi ludźmi  mający w sobie empatię,  razem z Marcjanną musieli tworzyć zgodne małżeństwo, skoro potrafili się wzbogacić i mieć wśród lokalnej społeczności  szacunek i estymę. Byli w dość zażyłych dobrosasiedzkich relacjach ze szlacheckimi sąsiadami jakimi byli dziedzice Szypłowa, Łaskaw i Kolnic chrzestni ich dzieci oraz Skalscy z Kruczyna i burmistrz Nowego Miasta Lewandowski. Andrzej nie tylko utrzymał w dobrej kondycji  młyn ,ale jeszcze go rozwinął, jako dobrze prosperujące przedsięwzięcie. To za jego czasów młyn Sowiniec, stał się oddzielną jednostką administarcyjną Sowiniec, to znaczy, jak wcześniej wspomniałem musiał nastąpić rozkwit i zatrudnienie wielu pracowników. Doprowadził młyn do świetności, musiał być dość zamożny skoro przyjmował  takich dostojnych gości, jak wymienieni wcześniej chrzestni jego dzieci. W 1795 jest świadkiem na ślubie wdowca Mikołaja Ludwiczaka i Franciszki wdowy oboje z Kolnic, zaś w 1794  jest dwukrotnie pod rząd chrzestnym u dwóch różnych rodzin.

1794 r. Andrzej Szeller   chrzestnym  w kolejnych dwóch chrztach.

To wszystko świadczy, że Andrzej pomimo swego młodego wieku był w lokalnym środowisku znaną postacią, lubianą i poważaną. Znając ówczesne prawa i różnice klasowe, niewątpliwie widać, że musiał być w zażyłych kontaktach i stosunkach ze swymi szlacheckimi sąsiadami.  Żeby zaprosić na chrzestnego MGD Ignacego Malechowskiego, jak wcześniej wspomniałem bogatego szlachcica z Szypłowa, to wcześniej musiał mieć od niego potwierdzenie, że będzie chrzestnym i musiał mieć potwierdzoną  jego wyraźną wolę. Ponadto nie mógł wysłać kogoś by go powiadomił, a musiał  udać się sam , inaczej to byłaby delikatnie mówiąc nieuprzejmość, a do Szypłowa z Sowińca to kawałek drogi jak na  tamte czasy. Tak więc dla chrzestnego  była to też spora wyprawa, Malechowski musiał na umówioną godzinę dojechać do Nowego Miasta  gdzie odbywał się chrzest, pewnie na koniu, to była wielka uprzejmość z jego strony. To potwierdza, że musieli być w dość zażyłych stosunkach, że ten chętnie uczestniczył  w uroczystości. Gdzieś już pisałem, że  tylko dwa razy odszukałem  fakt, gdzie Malechowski uczestniczył w takich uroczystościach i zawsze tylko  u bogatych szlachciców, a przejrzanych dokumentów tysiące. Mając  na uwadze  różnice klasowe, uczestnictwo Malechowskiego jako chrzestnego  u Andrzeja jest czymś wyjątkowym i potwierdza, że musieli być w dość zażyłych stosunkach. Kontakty ze szlacheckimi sąsiadami  były dla młodego ambitnego Andrzeja prawie nobilitujące. Z pewnością był godnym następcą swego ojca, oczywiście mógł jeszcze wiele dokonać , ale niestety  przedwczesna śmierć  zniweczyła wszystko, a miał zaledwie 36 lat. Odchodząc musiał zdawać sobie z tego sprawę , bo jeszcze zdążył przekazać swoją wolę. Musiał żyć w dużej przyjaźni ze swym  szwagrem Antonim Skalskim , wcześniej wspomnianym szlachcicu właścicielu młyna w Kruczynie , u którego był świadkiem na ślubie, a na łożu śmieci powierzył mu opiekę nad swoimi dziećmi i  gwarancje dziedziczenia majątku. Andrzej musiał mieć wielki dar zjednywania sobie ludzi, wzajemnej przyjaźni, towarzyskich kontaktów, pewnie był duszą towarzystwa, inteligentny, dowcipny, bezpośredni, lubiany  i doceniany za to wszystko.

5. Marcjanna  Szeller ( 1756 - 20.07.1826 ) wdowa po Andrzeju i Józef Marszewski ( 1759 - 16.06.1804 )

Dalszy los Marcjanny po tragicznej  śmierci Andrzeja jest dość sensacyjny, gdyż w Tekach Dworzaczka udało się natrafić na sensacyjną informację o ślubie  wdowy Marcjanny Szeller  ze szlachcicem Józefem Marszewskim  ekonomem z Boguszyna. Co mnie tknęło by właśnie tam szukać  dokumentów  o Marcjannie,  tego nie wiem, to  wydaje mi się dość niezwykłe, czasem odnoszę wrażenie jakby,  ktoś  mi podpowiadał , lub podsuwał  kierunki  działania. Później udało się ten dokument odszukać w spisach par. Nowe Miasto i poniżej ten dokument. 

1. ślub Marcjanny z Józefem Marszewskim

Kolniczki 10.11.1797 r. ślub  pomiędzy  D. Józefem Marszewskim  ekonomem z Boguszyna kawalerem i Marcianną Szelerową , wdową  z Młyna, kawaler lat 30, wdowa lat 45

2. narodziny córki  Franciszki

13.03.1799 Kolniczki Sowiniec chrzest Franciszki córki D. Józefa Marszewskiego łynarza i Marcianny prawowitego małżeństwa, urodzonej 13 o godz 3 po południu, chrzestni D Anzelm Brudnicki i Józefata Kaznerówna z Klęki

3. narodziny córki Katarzyny Sienieńskiej

30.04.1801 r.  akt ur. Katarzyny Sienieńskiej  córki Pana Józefa Marszewskiego ( zgodnie z oświadczeniem szlachetnego )  i  Pani Marcjanny , prawowitego małżeństwa , chrzestni  G.D Paweł ... wski i MGD Jadwiga Sczaniecka

4.  narodziny syna Michała

21.09.1804 r. akt ur. Michała syna D. Józefa Marszewskiego i Marcianny , chrzestni Karol Deogratus Skopiński i D. Monika Celnerowa oboje par. Nowe Miasto.

5. zgon Józefa Marszewskiego

20.06.1804 r. pochowano Józefa Marszewskiego młynarza, zmarłego 15.06.1804. w wyniku powodzi.  - 5 dni po zgonie i to w lecie !!! ważne.

Po odszukaniu dokumentu ślubu Marcjanny z Józefem , sytuacja diametralnie się zmieniła i wreszcie można było zacząć poszukiwania   ewentualnych dokumentów pod nazwiskiem Marszewska. I jak widać udało się. Początkowo wszystkie te dokumenty były tylko dostepne do odczytania w AAPoznań ale z chwilą zakupu   dokumentów Nowego Miasta , można było je odszukać i skopiować. Ponieważ  nie wszystkie są czytelne i dobrej jakości załączyłem tylko te dobre. Oczywiście bez kopii tych dokumentów całośc opracowania  historii Sowińca i rodziny Szelerskich nie miałaby takiej wartości faktograficznej. Z analizy dokumentów Marcjanna po śmierci  Andrzeja Szellera , wyszła za mąż za szlachcica Józefa Marszewskiego, ekonoma w majątku w Boguszynie. Będącym własnością rodziny Sczanieckich, wielce zasłużonej, miedzy innymi byli spadkobiercami fundatora lokacji olęderskiej w Chromcu i Kruczynie. Po śmierci Andrzeja , Marcjanna została z czwórką małych dzieci, nasz Wawrzyniec miał dopiero  roczek, do tego spory majątek , którym trzeba było zarzadzać , a przede wszystkim musiał być mężczyzna który mógłby reprezentować prawnie. Z pewnościa rodzina Andrzeja pomagała, przecież sama by nie podołała, mając na uwadze fakt , że kobiety nie miały pełnych praw dysponowania majątkiem. Dlatego wybiegnę trochę w przyszłośc i powołam sie na akt ślubu z 1819 r. syna Andrzeja i Marcjanny Laurentiusa Szellera z Rozalią Gmerek  ( kopia aktu w " Nazwisko szelerski " ) moich 3x pradziadków w którym zapisane jest, że Antoni Skalski jest opiekunem prawnym  pana młodego.  Antoni Skalski jak  już pisałem to szwagier Andrzeja Szellera  i wuj Laurentiusa, szlachcic i właściciel młyna w Kruczynie. Tak więc zapis ten  potwierdza, że Antoni Skalski był opiekunem prawnym dzieci, również  był gwarantem majątku i  spadku  po Andrzeju dla nich. Pomimo, że Marcjanna wyszła ponownie za mąż i miała kolejne dzieci jednak spadkobiercami były dzieci Andrzeja. Ponieważ starszy Wojciech zmarł przedwcześnie w 1805 r. spadkobiercą i dziedzicem młyna został najmłodszy Laurentius ( Wawrzyniec ).

5.1 Potomkowie Marcjanny i Józefa Marszewskich

5.2 Marcjanna  i heroizm.

W drzewie genealogicznym Marszewskich h. Rogala znalazłem takie dane o Józefie mężu Marcjanny.

Józef Marszewski ur. 1759  zm. w 1804 w powodzi, ekonom w Boguszynie, młynarz , ślub  1797r. z Marcianna Szeler.

Czy czerpali wiedzę z tego samego dokumentu zgonu Józefa , tego nie wiem, ale jeśli przyjąć,  za prawdziwy wiek w chwili śmierci  gdzie wpisane jest 45 lat to  z tego wymikałby rok urodzenia  1759. Tak więc przyjmując to ustalenie za prawdziwe,  to w chwili ożenku z Marcjanną w 1797 miałby 38 a nie 30 jak błędnie zapisał to ksiadz. Ten element wiedzy jest ważny, gdyż celem jest ustalenie  poprawnego wieku Marcjanny. Dlatego skoro  ksiądz wpisał mylny wiek Józefa, to można sądzić , że również  wiek  45 lat Marcjanny jest fałszywy. Mało prawdopodobnym jest by , Marcjanna mogła rodzić kolejne dzieci w wieku 47, 49 i 52 lata to raczej dość sensacyjne.

Jaka była Marcjanna?. Marcjanna pomimo dwukrotnie wczesnego wdowieństwa potrafiła zjednoczyc rodzinę i utrzymac młyn, to wielkie osiagnięcie. Jak widać z przedstawionych dokumentów , to właśnie Marcjannę  los doświadczał w tragiczny sposób.  Najpierw w 1796 umiera mąż Andrzej i zostaje z 4 małych dzieci, później po kilku latach małżeństwa z Józefem Marszewskim, ten z kolei ginie tragicznie w czerwcu 1804 roku , a ona zostaje sama w zaawansowanej ciąży z 6 małych dzieci i zdemolowanym przez powódź  młynem. W listopadzie rodzi syna Michała, kolejne dziecko Józefa juz jako pogrobowca i musi to całe przedsięwzięcie z młynem utrzymać. Wkrótce po tym w lutym 1805 roku umiera córka Józefa. To nie koniec tragicznych zdarzeń, za rok w 1806 umiera jej i Andrzeja 14 letni syn Wojciech. Ta lawina nieszczęść, musiała odbic sie na jej psychice i zdrowiu. Nie mniej musiała być mężna, odporna na przeciwności losu, z pewnościa  musiała  mieć z tego powodu duże poważanie. Po żmudnych poszukiwaniach wreszcie udało się odszukać  akt zgonu Marcianny 20.07.1826 r.

Dokładne tłumaczenie : Sowiniec 20 lipca ( 1826 ) zmarła Marcianna Marszewska wdowa , w 70 -tym roku życia, znękana starością, opatrzona sakramentami, pochowana na cmentarzu.

 Dokumenty kościelne  są dokładne  jeśli chodzi o datę urodzin , natomiast  wiek podawany w  akcie ślubu   bywał czasem przekłamaniem , natomiast wiek  zmarłego bardzo często był nieprecyzyjny a szczególnie starszych , gdyż to juz nie było takie ważne. Tak więc  jeśli przyjąć za prawdziwy wpis o jej wieku  , to zagadka  o dacie jej urodzenia byłaby rozwiązana. Poza tym potwierdza to słusznośc wczesniejszych ustaleń i teraz można  przyjąć z dużą dozą prawdopodobieństwa  rok  urodzenia naszej prababki Marcjanny   na 1756.  Oczywiście można mi zarzucić, że wybiórczo interpretuję niepewność wieku w aktach zgonu , ale w tym przypadku bardziej jestem skłonny przyjąć  jednak ten zapis jako pewny. Ze względu na to, że w akcie  widać " c " w imieniu Marcjanny  jest wyraźnie dopisane przez księdza, to znaczy , że dla niego nadal imię jest dość egzotyczne, ale syn Wawrzyniec Szelerski zgłaszający  śmierć matki , wyraźnie narzucił  księdzu poprawną pisownię imienia, to był winien matce, zawsze jej na tym zależało. Znaczy to również, że osoba zgłaszająca była piśmienna, skrupulatna i wiedziała  co ma byc zapisane i jak sądzę dotyczyło to również wieku zmarłej.

5.3 Podsumowanie

Cały czas dręczyło mnie pytanie, w jaki sposób Marcjanna dała sobie radę z dziećmi bez męskiego wsparcia, prowadząc takie spore przedsięwzięcie jakim był  młyn, gospodarstwo rolne , stawy, najemni pracownicy. W momencie śmierci Andrzeja  ( 1796 ) miała małe dzieci,  Wawrzyniec miał zaledwie 1 rok, w tym czasie z pewnością miała wsparcie od Antoniego i Elżbiety Skalskich. Antoni Skalski  rówieśnik Andrzeja jego szwagier, staje sie prawnym opiekunem  osieroconych potomków. Z pewnością do chwili skończenia żałoby i wyjścia Marcjanny ponownie za mąż, Antoni sprawował funkcję głowy rodziny. Natomiast zupełnie nie potrafiłem sobie wytłumaczyć sytuacji po śmierci Józefa Marszewskiego  ( 1804 ). W tamtych  czasach  samotna kobieta z dziećmi i takim majątkiem nie miała szans utrzymania tego w posiadaniu.  W chwili śmierci Józefa miała czwórke  dzieci Andrzeja, dwie córki Józefa i  była w zaawansowanej ciąży i do tego zrujnowany młyn po tragicznej powodzi. Do tego w 1805 umiera  córka Józefa a w w 1806  syn Wojciech   To ogrom nieszczęść, ale udało jej się wyjśc obronna ręką z opresji zyciowej.  Dopiero w 1809 najstarsza córka  Marianna wychodzi za mąż za Wojciecha Winierta.  Pytanie  jest , jak dawała sobie radę bez mężczyzny. To przypadek, taki z nad rzeczywistych  sprawił, że znalazłem ten dokument, szukałem zupełnie czegoś innego, a tu  wpadł mi w ręce taki  dokument, który rozwiazywał ten dylemat.

1819 rok  Laurentius Marszewski  jak sie przedstawił z Młyna  Sowiniec !! jest świadkiem  na ślubie  w Dębnie.

Kto to jest Laurentius Marszewski z młyna Sowiniec , nie jest zapisany, że jest młynarzem. Nie mógł być synem Józefa Marszewskiego, bo w akcie ślubu z Marcjanną jest wyraźnie zapisane, że jest kawalerem, to zatem kto. Najbardziej prawdopodobne wydaje sie być , że to brat lub brat stryjeczny Józefa, czy to da sie jeszcze  potwierdzić ? , raczej mało prawdopodobne. W kazdym razie ten fakt zamieszkiwania Laurentiusa Marszewskiego w Sowińcu ,   może byc rozwiązaniem zagadki , w jaki sposób radziła sobie Marcjanna po śmierci Józefa. Z tego wynikałoby, że Laurentius Marszewski  pradopodobnie brat Józefa  sprawował obowiazki  głowy rodziny, aż do chwili  przejęcia młyna przez Wawrzyńca  Szellera/Szelerskiego , jako spadkobiercy po Andrzeju.

6. Sowiniec w prawdziwej legendzie.

Rzecz o lokalnej legendzie wielkiej powodzi, zniszczeniu i zatopieniu młyna wodnego , mające miejsce w początkach XIX wieku w Kolniczkach gm. Nowe Miasto

Zamieszczone w gazecie " Wiadomości Lokalne " Gminy Nowe Miasto - Listopad 1993 r. " Podanie o zniszczonym młynie w Zieleńcu "

Kopia strony książki " Nowomiejskie Legendy " wydana w 2000 r.

Informację o zatopieniu młyna  w Kolniczkach  odnalazłem  w gazecie  jak wyżej , jak się okazało na tą samą legendę później , natrafiła wspólna odkrywczyni części historii Szelerskich  moja kuzynka Monika Veiller  w książce  Nowomiejskie legendy. Dzięki niej mogę załączyc, tę opowieść jako kopię strony z książki, bo ta odszukana przeze mnie jest mało czytelna.  Historię - legendę  opowiedzianą spisała nestorka - nauczycielka z Kolniczek pani Aniela Grygiel  około roku 1990.

Kopia jest na tyle czytelna, że nie  ma potrzeby cytowania.

Pomijając przekręcenie nieużywanej nazwy Sowiniec na Zieleniec, oraz ubarwienia i kolorowanki słowne i zwyczajne jak w takich opowieściach dopowiedzenia i przejaskrawienia,  jednak musiało być to wielkie wydarzenie, że przetrwało w pamięci  lokalnej pomimo upływu  200 lat !!!.   Wcześniej trafiając na  dokument aktu zgonu Józefa Marszewskiego - " zginął w powodzi "  - zaryzykowałem, wersję, że skoro był to czerwiec, to musiała być ulewa i burza, pewnie przerwanie grobli i zalanie młyna, a on w obronie dobytku zginął.  To ta opowieść potwierdza jego heroizm w walce z żywiołem i tragedię naszej rodziny Szelerskich, oraz słuszność wcześniejszych domysłów. Jeśli przyjąć za wiarygodną informację, że babka osoby opowiadającej usłyszała tę historię od naocznego świadka, to bardzo prawdopodobnym jest, że tym opowiadającym naocznym świadkiem był nasz  pradziad Wawrzyniec Szeller/ Szelerski. W 1804 roku kiedy miały miejsce te tragiczne wydarzenia, miał 9 lat więc doskonale to pamiętał, a latami też by to pasowało, skoro umarł około 1855 r. . Czyli mógł przekazać , to babce tej starszej osoby , gdyż opowieść spisana przez panią Grygiel jest sprzez 1990 roku. Co jeszcze  z tej opowieści wynika a to, że byli pracownicy i trzy zagrody dla nich, to znaczy jak wcześniej zostało ustalone, Sowiniec to było spore przedsięwzięcie, wymagające wielu pracowników. Bardzo prawdopodobne, że wierzba istniała i odnaleziono zwłoki Józefa gdzieś pod Utratą , czyli około kilometra dalej.  Równiez to, że powódź zniszczyła część dobytku, wiemy jednak, że młyn Sowiniec przetrwał i jeszcze wiele lat służył, a rodzina Szellerów przetrwała i zapoczątkowała nowy rozdział pod nazwiskiem Szelerskich. Jak wcześniej zaznaczyłem , pogrzeb Józefa odbył się dopiero po 5 dniach , a to czerwiec więc ciepło , widocznie  odszukano go po kilku dniach, ten fakt może  potwierdzać dodatkowo  prawdziwość  opowieści. Odszukanie  kolejnej mapy , z około 1831 roku  z naniesionymi na niej groblami na rzeczce Kolnica , potwierdza  ogrom zniszczeń jakie mogła wyrządzić  rzeczka po zerwaniu kolejnych grobli. Jak wynika z mapy oraz innych dokumentów,  powyżej  grobli młyna  były co najmniej  4 inne groble spiętrzające wodę oraz   jeden wielki staw w Kolniczkach na przeciw dzisiejszego cmentarza, a powyżej niego 2 mniejsze w  Chwalencinku.  Tak więc przy kilkudniowych opadach i  gwałtownej ulewie, burzy, mogło nastąpić zerwanie  grobli na którymś mniejszym stawie w Chwalencinku, a później to już zasada domina, spowodowała zniszczenie kolejnych  grobli, kończąc  zniszczeniem  grobli młyna i tragiczną śmiercią Józefa.

7. Młyn Sowiniec w realu

Z dokumentów i map wynika, że cała gospodarka wodna  powyżej młyna Sowiniec , była podporządkowana przede wszystkim , magazynowaniu i zasilaniu w wodę młyna.  Stawy były nieodłączną częścią polskiego krajobrazu,  w tamtych czasach w każdym majątku, wiosce musiał byc staw lub kilka, to były strategiczne obiekty. Służyły jako zbiorniki wodne dla młyna, oraz pojenia zwierząt hodowlanych, dawały ryby cały rok, zbierały nadmiar wody podczas deszczu, przez co chroniły przed powodziami, jednocześnie utrzymywały odpowiedni poziom wód gruntowych i oczywiście pełniły również rolę  rekreacji.  To stawy były często jedyną mozliwością utrzymania higieny i zażywania kąpieli.  Z pewnością  stawów powyżej młyna było kilka, natrafiłem też na wpis z XVI w . że pobudowano nowy staw  w Chwalencinku powyżej istniejacych w Kolniczkach. Wszystkie te stawy w sposób naturalny były z sobą połączone rzeczka Kolnicą poprzegradzane groblami, stanowiły  magazyn wody dla niżej posadowinego młyna Sowiniec. Oczywiście każdy z tych  stawów miał groblę i możliwość upustu nadmiaru wody, tak by nie robić szkody poniżej położonym stawom oraz młynowi podczas większych opadów. Spotkałem w dokumentach historycznych zapis, który wyraźnie wskazywał na warunki, jakie musi spełniać właściciel lub dzierżawca, by nie doprowadzić do szkód niżej położonym terenom i jakie ma dopełniać obowiązki. Tak więc to nie było na zasadzie " każdy sobie rzepkę  skrobie ". Jak wiemy z wcześniejszych ustaleń potężna burza i ulewy, spowodowały zerwanie grobli na górnych stawach , co w efekcie stało się tragedią Sowińca w 1804 roku i śmiercią Józefa Marszewskiego.

Natrafiłem też na taki wpis :  " w miejscu gdzie dzisiaj znajdują się Kolniczki istniały dwie miejscowości Kolniczki i Kolnice, których nazwa wywodzi się od strumienia Kolnica. Strumień ten istniejący do dzisiaj, przedzielony był kilkoma  groblami, które spiętrzały wodę tworząc stawy. Pozostałości największej grobli , na której stał młyn wodny ( Sowiniec ) istnieją do dzisiaj. W pobliżu Kolniczek istniała też miejscowośc Łaskawy. Jeszcze w latch 20  ubiegłego wieku istniały zabudowania, pozostałości po folwarku pani Białoskórskiej , właścicielki Łaskaw, spoczywającej na cmentarzu w Kolniczkach. " -  Do pani Białoskórskiej jeszcze powrócę.

Minęło już 250 lat od Jana Fryderyka Schellera , kiedy przejął młyn i pomimo tego udało się wiele zdarzeń udokumentować i  wiele zagadek wręcz niesamowitych  rozwikłać.  Wróćmy jeszcze raz do zapisu z 1768 o stanie młyna  " Na grobli przy stawie kolnickim młyn ma... chałupę dobrą, młynica na dole stara, koła paleczne i wodne nowe, chlewy zrujnowane, stodoła nieposzyta. "

Jak mógł wyglądać Sowiniec za czasów Andrzeja i Marcianny Szellerów?. W Muzeum Wsi Opolskiej  istnieje zachowany młyn wodny ze Starych Siołkowic, historycznie pamiętający czasy przez nas opisywane i jak sądzę do złudzenia przypominający ten z Sowińca. W każdym razie tak go można sobie wyobrazić: staw, grobla, na niej oparty młyn z kołami wodnymi i palecznymi, w tyle zabudowania, nowy przestronny dom w stylu olęderskim z podcieniem,  stodoła  z nowym poszyciem, wyremontowane chlewy, jeszcze tylko brakuje krzątającej sie Marcjanny z dziećmi, Andrzeja, gołębi i bociana.

Młyn wodny ze Starych Siołkowic z połowy XVIII w.  , Muzeum Wsi Opolskiej.

Na odszukanej pruskiej mapie z 1888 roku zostały zaznaczone pozostałości po  groblach na rzeczce Kolnicy w tym ta najważniejsza  młyna Sowiniec , na której był posadowiony. Ja tylko specjalnie podkreśliłem na zielono  mniej więcej zarys brzegów  stawów. Do tej pory były tylko domysły i logiczna dedukcja na podstawie zapisów w dokumentach. Na odszukanej mapie widać, że  grobla pomiędzy stawem górnym, a dolnym dokładnie przebiega w miejscu dzisiejszej drogi biegnącej do cmentarza. Na mapie nie ma już zaznaczonego młyna to oczywiste, bo już go nie było, jednak zostały zaznaczone resztki grobli, ale to i tak jest fantastyczna mapa, która potwierdza wszystkie dotychczasowe ustalenia i dokładnie precyzuje , umiejscowienie młyna. Czyli jak widać, z jednej strony dość spore wzniesienie porośnięte drzewami, a z drugiej strony rzeczki łagodny pagórek i wszystko w urokliwej niecce. Przyznać muszę , że przeczuwałem istnienie takiej mapy i dlatego poświęciłem dużo czasu by ją odszukać, może mi  myśl o przodkach  podszepnęła a może oni podsunęli gdzie ją znaleźć.  Na mapie jest zaznaczona  linia kolejowa Poznań Jarocin , otwarta w 1875 roku , co potwierdza  datowanie  mapy. Na mapie są również zaznaczone kolejne stawy i groble oraz  cmentarz  powstały  w 1850 roku.

Mapa z 1888 r. z zaznaczoną groblą Młyna Sowiniec. Kościół w Kolniczkach  to budynek przy "Grobla Droga " z zaznaczonym krzyżem.

Jeszcze dzisiaj wystarczy skorzystać  z google maps w wersji Earth i widać jak na dłoni, zarys górnego stawu, groble i dolny staw poniżej, dalej widoczny lasek na wzgórzu , to tam własnie  przy lasku mieścił się nasz historyczny młyn  Sowiniec. A pola przynależne do niego to teren pomiędzy rzeczką Kolnicą , dzisiaj leniwie płynąca struga, a starą drogą z Kolniczek do Nowego Miasta, rozpoczynając od Kościoła , aż do torów gdzie była dawna granica z nieistniejącymi dzisiaj Kolnicami to właśnie Sowiniec.

Byłem tam i zrobiłem wizję lokalną, przedarłem się przez chaszcze i stanąłem dokładnie w miejscu  gdzie powinna być grobla, przed rzeczką na przeciw wzgórza, a z tyłu też małe wzniesienie porośnięte kilkoma drzewami. To urokliwe i charyzmatyczne miejsce, młyn był posadowiony w niecce, z każdej strony osłonięty bujną zielenią, z przepływającą nieustannie szemrzącą  rzeczką Kolnicą. Dość spory staw, bogaty w ryby, tworzył ciepły wilgotny klimat, pełen kolorowych kwiatów, bujnej i soczystej zieleni. Zawsze tu najwcześniej witała wiosna, a lato nigdy nie wypaliło zieleni traw i roślinności. To dlatego autorka opowieści o zatopionym młynie, zamieniła  jego nazwę na Zieleniec , bo tu zawsze było zielono. Jeszcze dzisiaj  pomimo, że nie ma już młyna, ani stawu a Kolnica to leniwie  płynąca struga, stojąc w miejscu młyna, czuje się urok tego tajemniczego i charyzmatycznego miejsca, czując jakby czas się cofnął. Trzeba koniecznie podkreślić fakt , że Schellerowie byli sprawnymi gospodarzami, dobrze zarządzali i do tego mieli wizję przyszłości, w perspektywie widzieli daleki sens swych działań, dlatego ich starania pozyskania nowych gruntów w tym podmokłym terenie. To oni odwodnili i zagospodarowali ten kawałek ziemi na którym dzisiaj jest pobudowanych 8 zabudowań. Są to potomkowie uwłaszczonych chłopów, a może też potomkowie  Stanisława najmłodszego syna Wawrzyńca Szelerskiego,  być może też i dzieci Błażeja Gmerka teścia Wawrzyńca, a mojego 4 x pradziada. O czym w dalszej części dziejów Sowińca.

 

8. Laurentius ( Wawrzyniec ) Szeller/ Szelerski - Sowiniec 10.08.1795 - 1855

10.08.1795 akt urodzenia  Laurentius syn Honestus Andrzej Szeller młynarz  i Marcianna  małżeństwo chrzestni  Ignacy Rutecki  i Marianna Sarbska.

Nasz 3xpradziad  Wawrzyniec  po polsku a Laurentius po łacinie Szeller odziedziczył młyn Sowiniec po swym ojcu Andrzeju. Kiedy to nastąpiło , tego ostatecznie nie udało się rozstrzygnąć, pewnym jest , że kiedy dochodzi do pełnoletności  czyli w 1820 roku jest  właścicielem młyna.  3 maja 1819 roku w kościele parafialnym w Dębnie  kilka kilometrów za Nowym Miastem , żeni się z Rozalią Gmerek  urodzoną w 1804 roku.

Akt ślubu Laurentius Szeller i Rozalia Gmerek  3.05.1919 r.  Dębno świadkowie Antoni Skalski, Walenty Pieprzycki i Filip Idowski.

Tłumaczenie dokumentu :

" Dembno 3 maj.1819 rok ... udzieliłem ślubu pomiędzy Laurentiusem Szellerem 23 letnim młodzieńcem, jak się przedstawił z młyna Sowiniec parafia Nowe Miasto, w przytomności i za zgodą matki Marcianny jako, że ojciec nie żyje i Rozalią Gmercząką panną 14 letnią , córką Błażeja Gmerka  karczmarza z Dembna i Katarzyny małżonki w przytomności i za zgodą rodziców. Świadkowie: Antoni Skalski opiekun prawny oblubieńca z Kolonia Kruczyn, Walenty Pieprzycki i Filip Idowski oboje z Dembna. " Poniżej parafka z rewizji ksiąg podczas kongregacji dekanalnej.

Jak wszystkie  wtedy dokumenty pisane po łacinie  : tak więc Laurentius  po łacinie a po polsku Wawrzyniec.  Jak zostało to szerzej opisane w Nazwisko Szelerski  - Wawrzyniec zmienił nazwisko  w 1820 roku na Szelerski, i od tego momentu w opisie  bedzie Wawrzyniec Szelerski.

8.1 Potomkowie Wawrzyńca Szelerskigo  i Rozalii Gmerek

 

1. Michał  ur. 21.09.1821 r. Sowiniec

2. Marcin ur.  23.10.1823 r. Chwalęcin

3. Wiktoria ur. 4.06.1825 r. - zm. 23.08.1834 r. Sowiniec

4. Katarzyna ur. 2.01.1833 r. - zm. 12.10.1846 r. Sowiniec

5. Kazimierz  ur. 23.04.1834 r. Sowiniec -  zm. 26.10.1870 r. Kruczyn Olędry

6. Stanisław  ur. 28.04.1837 r. Sowiniec

7. Marianna  ur. 13.08.1842 r. Sowiniec  - zm. 1893 r. Ozorków

Zostały odnalezione dokumenty potwierdzające istnienie wszystkich dzieci Wawrzyńca i Rozalii,  niestety nie wszystkie   akty zgonu zostały odszukane, dwie córki Wiktoria i Katarzyna  zmarły przedwcześnie jako  dzieci.

8.2 Wawrzyniec Szelerski jaki był.

Co można powiedzieć o pradziadku Wawrzyńcu Szelerskim, jakim był człowiekiem ?. Pewne jest , że odziedziczywszy młyn po ojcu Andrzeju i po ożenieniu sie z Rozalią , dobrze prosperował.  Ciekawy jest  fakt, że jego teściowie Błażej Gmerek i Katarzyna z domu Grala  krótko po ślubie z Rozalia przeprowadzają się do Sowińca.  Z dokumentu ślubu wynika, że  Błażej był  karczmarzem w Dębnie, co za tem skłoniło go do  przeprowadzki  do Sowińca. Z reguły nikt nie przeprowadza sie na gorsze, tak więc można sądzić, że Błażej przeprowadził się z rodziną  do Sowińca do zięcia  bo tam  widział lepszy interes.  Sowiniec sąsiadował przez miedzę z kościołem parafialnym w Kolniczkach i leżał przy głównej drodze  z  Kruczyna , Chwalęcina  Szypłowa, Łaskaw ... do Nowego Miasta , to doskonały punkt  na karczmę.  Tak więc sądzić można , że  Wawrzyniec umożliwił teściowi osiedlić się w Sowińcu by oprócz zwykłej życzliwości , też wzmocnić swą pozycję  w lokalnej społeczności.  Błażej jest w kwiecie wiekui  tu  rodzą mu się jeszcze  kolejne dzieci. Tu umiera jego zona Katarzyna w 1831 roku w wieku 50 lat , a Błażej w 1850 r. w wieku 71 lat. Z pewnością  młyn i całe przedsięwzięcie musiało dobrze prosperować, a sam Wawrzyniec musiał być zaradnym i  dobrym organizatorem. W Sowińcu mieszkało wiele  osób : Wawrzyniec  z żoną Rozalią i dziećmi,  Marcianna, dzieci Marcianny i Józefa Marszewskiego,  siostra Wawrzyńca  Marianna  Winert z mężem Wojciechem i  dziesięciorgiem dzieci, Gmerkowie z dziećmi, pracownicy na stałe i pracownicy najemni sezonowi. To świadczy, że młyn z gospodarstwem i  stawem nadal dobrze prosperował i przynosił spore dochody, i wymagał sporo rąk do pracy.

8.3 Zniesienie poddaństwa i uwłaszczenie chłopów.

Ponieważ proces uwłaszczenia chłopów miał znaczny wpływ na losy Sowińca, stąd  ten temat w naszych rozważaniach.

Proces uwłaszczenia na ziemiach pruskich:

1799 r. - zamiana pańszczyzny na czynsz w dobrach królewskich

1807 r. - likwidacja poddaństwa , zależności osobistej, wymogu zgody pana  feudalnego na czynności prawne chłopów, przywiązania do ziemi, sądownictwa dominalnego i pozwolenie na swobodny obrót ziemią, uwłaszczenie chłopów  do ziemi dotychczas uprawianej ,

1823 r. - uwłaszczenie w Wielkim Księstwie Poznańskim , dla chłopów w dobrach prywatnych i państwowych, na podstawie dobrowolnej umowy i odszkodowaniem w ziemi , gotówce, naturze lub pańszczyźnie. Dnia 8 kwietnia 1823 r. został podpisany przez króla Prus dekret dotyczący regulacji gruntów i uwłaszczenia chłopów na dotychczas użytkowanych gruntach.

Zniesienie poddaństwa w różnych krajach.

Anglia - zanikło do XV - XVI wieku, Mołdawia - 1749, Francja - 1779, Austria i Czechy - 1781, Cesarstwo Austrii - 1848 r.,  Polska Królestwo Kongresowe - 1864, Afganistan - 1923.

Ze starych dokumentów z powiatu kościańskiego z XVIII w. powody poddaństwa dotychczas wolnych:

- oddanie się w poddaństwo przez ożenek z poddanką,

- przez dług,

- dla uniknięcia kary śmierci lub innych kar,

- z powodu dobrodziejstw doznanych od szlachcica,

- z różnych innych powodów

W starych dokumentach trafiają sie czasem takie perełki które warto zacytować :  sytuacja w  niej opisana dla osoby żyjącej w XXI w. jest całowicie niezrozumiała i nie do przyjęcia.

Sprawa  dotyczy poddaństwa w pow. kościańskim z 1798 roku:

" Ja niżey podpisany człowiek wolny i nigdzie nie poddany, zdrów na rozumie i ciele w obecności Szymona Maychrzaka sołtysa Karchowskiego, ja Franciszek Owczarek do przywiązania i wdzięczności Wielmożnemu Woyciechowi Morawskiemu a szczególniey że Franciszkę wdowę z Belencina poddaną daje mnie za małżonkę, dlaczego z osoby moiey wyrzekam się wolności i siebie samego i dzieci którebym z tą Franciszką spłodził poddaje w poddaństwo temuż Wielmośnemu Morawskiemu i iego sukcesorom ofiarujac zawsze posłuszeństwo i usługę i pracę iakieby do stanu mego lub osady należały , na co się trzemaną podpisuję ręką. "

Komentarz jest całkowicie zbędny.

Uwłaszczenie chłopów w Wielkopolsce przebiegało przez wiele lat i nie bez oporów, przecież szlachta  a szczególnie właściciele wielkich majatków tracili. Jak wcześniej wspomniałem, proces uwłaszczenia na terenach powiatów  jarocińskiego i śremskiego zakończył się pomiędzy 1834 a 1840 r. i dotyczyło to również Kolniczek. Pomimo usilnych poszukiwań niestety nie udało mi się odnaleźć dokumentów poświadczających uwłaszczenie Wawrzyńca Szelerskiego na części ziem Sowińca. Byłaby to bardzo ważna informacja. Jedyną mozliwościa dowiedzenia się cos na ten temat, jest wgląd w księgi wieczyste ( Grundbucher) działek leżących w obrębie Sowińca z tamtego okresu, które póki co znajdują się jeszcze w archiwum Sądu Rejonowego w Środzie Wlkp. Sprawdziłem i wiekszość sądów  stare księgi wieczyste oddała do Archiwum Państwowego gdzie są  ogólnie dostepne. Niestety sąd w Środzie do tej pory ich nie przekazał i broni do nich dostępu jak niepodległości. Pomimo usilnych starań i wymianie korespondencji z geodezją w Środzie w celu ustalenia nr starej księgi wieczystej i wizycie w sądzie nadal sytuacja patowa. Wiedzą , że mieszkam za granicą więc specjalne szykany i  " wilcze doły "  by nie dopuścić do wglądu  w dokumenty.

8.4 Upadek młyna

Niespokojne lata 20 i 30 XIX w. na wsi wielkopolskiej spowodowały, wielkie u burzliwe zmiany własności przede wszystkim uwłaszczenie chłopów, zniesienie pańszczyzny, wykupienie niektórych obiektów wiejskich bedacych w dzierżawie, parcelacja dużych majątków i wiele innych. Te zmiany nie ominęły Sowińca.  Jak wcześniej wspomniałem obniżanie się poziomu wód gruntowych w wyniku osuszania, rekultywacji, drenażu i rozwoju rolnictwa, spowodowało znaczne skurczenie się zasobów wodnych dla potrzeb młyna. Z drugiej zaś strony przemiany na wsi wielkopolskiej, uwłaszczenie chłopów, zmiana właścicieli terenów i gruntów, pól w pobliżu stawów, urządzeń wodnych takich jak groble, zapory, przejazdy i inne, spowodowały konflikt interesów. Wawrzyniec nie miaał na to wpływu i mocy sprawczych by tą negatywną tendencję zatrzymać. W końcówce lat 40 młyn był już w agonii z braku najważniejszego czyli napędu jakim była woda. To własnie brak wody lub jego  niedostatek był gwoździem do trumny młyna Sowiniec i spowodował jego upadek. Do tego jeszcze przyczyniła się większa konkurencyjność coraz bardziej popularnych wiatraków , młynów mogacych pracować cały rok, obniżyła  i tak niską dochodowość młyna Sowiniec końca lat 40. Mamy kilka przesłanek i informacji z różnych pośrednich dokumentów, które rzucają światło na sytuację.

1846 r. - w akcie zgonu córki Katarzyny , wawrzyniec jest tytuowany Famatus i wpis , że jest z Sowińca więc sądzić można , że młyn nadal istnieje i prosperuje.

1848 r. - Marcin drugi syn Wawrzyńca  żeni się jako 24 latek z wdową w Borku Wlkp. oddalonym od kolniczek o 20 km  z wpisem  zawód młynarz.

1848 r. Najstarszy syn Michał żeni się z Marianną w Kolniczkach  z wpisem zawód  młynarz,

1855 r. 21 letni syn Kazimierz żeni się w Kruczyn Olędry - nie ma zawodu młynarz

1858 r. Marianna  16 letnia córka wychodzi za mąż za o 22 lata starszego Wojciecha Stawskiego syna młynarzy - ślub w  Nowym Mieście.

około 1860 r.  syn Michał przeprowadza się z  całą rodziną jako młynarz do młyna wodnego w  Długiej Wsi pod Dobra koło Turku   w zaborze rosyjskim

Z wyzej wymienionych dat wynika, że ucieczka z tonacego statku jakim stał się młyn Sowiniec zaczęła w się w 1848 roku, to właśnie wtedy Marcin drugi syn żeni się w okolicach Borka i wyprowadza. Jak byłoby obficie to Marcin zostałby w Sowińcu. Można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że młyn upadł na przełomie  lat 40 i 50 , a sam Wawrzyniec prawdopodobnie uprawiał jakąś część ziemi. Dzisiaj już wiadomo, że kiedy wychodziła za mąż najmłodsza córka Marianna w 1858 r. jej rodzice Wawrzyniec i Rozalia Szelerscy już nie żyją, tak jest zapisane w dokumencie ślubu. Z dokumentów kościelnych wynika, że pod koniec lat 50 wychodzi już z użycia powszechnie pisana w dokumentach nazwa Sowiniec jako oddzielnego tworu administracyjnego. Chociaż wśród lokalnej ludności jest cały czas w użyciu. Ostatni dokument jaki udało się natrafić , wspominający istnienie Sowińca to 1860 rok

28.01.1860 akt slubu  Jakuba Cichońskiego z Sowińca i Józefy Kulka  z Łaskaw - ostatni dokument z wpisem Sowiniec.

9. Losy potomków Wawrzyńca Szelerskiego i Rozalii Gmerek

9.1 Michał Szelerski  21.09.1821 - po 1880 w Dobra k. Turku

Michał urodził się w Sowińcu jako pierwsze dziecko i z pewnością był szykowany jako następca i  spadkobierca  młyna od poczatku. Michał ożenił się  8.11.1848 r. z 18 letnią Marianną Kasprzak

Dalszy ciąg  w opracowaniu.

Artykuł na podstawie książki  " Sowiniec Szelerskich korzenie " - autor Marek Nowak.